Oczywiste jest, że aby żyć trzeba pracować. Czasami lekko, często ciężko. Niezależnie od wszystkiego za coś trzeba żyć. To oczywiste. Wielu młodym ludziom te kwestię załatwiają korporacje. Taka moda. Duma z pracy w korpo często określa jedyną wartość millenialsa. A jeśli nawet nie, to są firmy które zatrudniają 5 osób, ale wprowadzają typowo korporacyjne obyczaje, tak bardzo chcą być trendy i hiper. Tak powstaje moda na korpoludki, którzy nie znają innego klimatu pracy, innego człowieka, niż klient. Ale jednak można inaczej.
PATOLOGIA PRACY
Człowiek, póki młody ma sporo siły, wyobraźni i wiary we własne możliwości, nie widzi zagrożeń i charakteryzuje się brakiem niechęci do działania. To jest dobra rzecz, ale doprowadzona do skrajności zaczyna rodzić patologię. W pewnym momencie bowiem okazuje się, że praca zaczyna być jedynym sensem życia człowieka, jego towarzystwo jest tylko pracowe a wartość jako osoby zaczyna być wyznaczana przez opinię o pracy, awanse, premie i inne elementy składowe w miejscu zawodowej aktywności. A gdyby tak zrobić sobie przerwę, skupić się na sobie, przemyśleć jak powinna wyglądać własna przyszłość i poczynić kilka dyskusji ze samym sobą, podjąć wymagające przemyślenia długofalowe decyzje?
WZGLĘDY OBIEKTYWNE
Ktoś może powiedzieć, że bredzę, bo jak się ma rodzinę, dwójke dzieci i takie same dwa kredyty to zwolnienie tempa i zastanawianie się nad sensem i celem życia ma najmniejsze znaczenie. I po części będzie miał rację. Jeśli masz tuzin dzieci i jeszcze więcej kredytów – masz przesrane i możesz przestać czytać. Jeśli jednak dałeś rade w dotychczasowym życiu myśleć mózgiem, zamiast narządami rodnymi rozważ, czy zwolnienie i przeście w „slow life” nie dałoby Ci coś więcej od zwykłego zapierdzielania dzień po dni aż po kres dni.
KROPLA FEJMU
Moda na zapieprzanie zawsze mnie dziwiła i tak jest do dzisiaj. Jedna z firm eventowych w Katowicach, która mimo zatrudniania tylko kilku pracowników koniecznie chce być uważana za wielką korporację. Jeden z jej pracowników niedawno wrzucił na fejsa zdjęcie ze szpitala z wenflonem i kroplówką i wyraźnie dumnym opisem „patrzcie, tak ciężko pracowałem, że aż trafiłem do szpitala”. Jak bardzo pranie mózgu musi mieć miejsce u tego człowieka, żeby doprowadzać się do takiej sytuacji. Jak bezsensowne musi być życie osoby, która woli z powodu „przepracowania” trafić pod opiekę medyczną i chwalić się tym w mediach społecznościowych, niż zastanowić nad sposobem, w jaki żyje.
Opowiedziałem tę historię, aby łatwiej było zrozumieć, że życie to nie tylko praca i dwa wyżebrane tygodnie urlopu. Czasami warto porozmawiać ze sobą samym i odpowiedzieć na pytanie o cel życia i to, co sprawi, że zacznie mieć ono sens. Czasami trzeba niewiele, by powrócić na ścieżkę, która pozbawiona jest wyrzeczeń, kompromisów i wiecznych problemów. Wnioski z takiego wewnętrznego dialogu z sobą samym mogą dać Wam więcej, niż się spodziewacie. A decyzje podjęte po gruntownym przemyśleniu swich potrzeb i celów spowoduje, że najbliższa przyszłość ma szansę być spokojnym, satysfakcjonującym i udanym czasem. Czego z całego serca Wam życzę.